poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Ostatnia nadzieja

smętna piosenka, rzęsisty deszcz podświetlany przez uliczną latarnię. 
roztrzęsiona wewnątrz, patrzyłam na wszystko pozornie obojętnym wzrokiem. 
nie zważając na coraz bardziej mokre włosy i wodę przelewającą się w butach, 
brnęłam pod wiatr w stronę domu. 
piosenka dobiegała końca a ja byłam coraz bliżej.
 w pewnym momencie wyszłam z poza zasięgu świateł
 i w zupełnej ciemności pokonywałam ostatnie metry.
 gdzieś w mojej głowie pojawiło się nieśmiałe marzenie,
 niewinna myśl, że może mimo wszystko on właśnie stoi pod bramą
 i czeka na mnie, aby powiedzieć to cholerne „przepraszam” albo po prostu przytulić.
 ostatnie nuty ucichły a ja otworzyłam zaciśnięte powieki
 i rozejrzałam się po ciemności. nic. 
żadnego kształtu, cienia, oddechu. jedynie pies podbiegł mnie przywitać,
 jako jedyny cieszący się z mojego powrotu.
 ostatnia nadzieja, że zrozumiał ulotniła się wraz z momentem,
 gdy kolejny raz przekroczyłam próg tego domu wariatów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz