czwartek, 25 kwietnia 2013

Moja mała rzeczywistość...


 Lubię iść późnym wieczorem przez miejscowość w której mieszkam, 
ze słuchawkami w uszach 
ignorować otaczający świat. 
Nie słyszeć samochodów,
krzyków ludzi, 
przekleństw zza przystanku,
szumu wiatru.
Chociaż to tak cholernie głupie, podświadomie wyobrażam sobie, 
że jestem częścią tej muzyki, a ona jest mną.
Nikt nie jest mi wtedy potrzebny,
za nikim nie tęsknię, do nikogo nie idę.
patrząc w niebo lub prosto przed siebie,
nie czuję nic poza może cieniem smutku i przygnębienia,
czasem buntu.
Nic z tym nie robię, 
jedynie tak intensywnie wczuwam się w słowa,
że nie zauważam jak zaczyna robić się coraz później
aż w końcu moja droga się kończy, 
przekraczam bramę podwórka i wracam do tej pieprzonej rzeczywistości
Powtarzam to co wieczór
bo mogę wtedy odetchnąć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz