hej kochani ;* Co tam u Was?
jak Wam mija czas?
u mnie zmiennie, dziś chyba kiepsko się zaczyna dzień
jest po 1w nocy a moje myśli krążą gdzieś w obłokach
w niespełnionych marzeniach, które wiem że się nigdy nie spełnią
nie mogę od życia oczekiwać za dużo
ale jednak boję się każdego nowego dnia
mimo że uśmiech na twarzy to w oczach ból
którego nic nie przysłoni,
boję się nie tylko nowego dnia , każdej nowej godziny
boję się zaspać aby nowy dzień nie był gorszy od poprzedniego
mam już dość tej monotonia która otaczam mnie z minuty na minutę
z godziny na godzinę, z dnia na dzień
wszystko kiedyś się kończy ale czy smutek też
czy można się do niego przyzwyczaić? czy można go zaakceptować?
można- ale czy się powinno, bo jeśli on opanuje naszą całą duszę
która i tak pomimo wszystkiego jest pusta
czy należy akceptować coś co nas z dnia na dzień coraz bardziej niszczy
należy przezwyciężyć ten strach , który blokuje nas
przed kolejnym krokiem w przód, przed nowym wyzwaniem
moja dusza zamarła ale czy nie żyje?
hmm jednak chyba coś zostało
jednak serce jeszcze bije, jednak jestem jestem kimś
czy można mnie nazwać kimś ? bardziej odpowiednim sformułowaniem
chyba będzie kukiełka, która pomimo że robi tak wielkie szoł podczas jednego wieczoru
potem ostaje odstawiana w ciemny kont, do którego nie ma dostępu nikt inny
i tak do następnego razu
ale nigdy nie ma się pewności czy ten "następny raz" kiedykolwiek nastąpi
czy czasem nie bd tam leżeć może tylko przez tydzień ale może przez rok
potem dwa, trzy a potem nikt już o niej nie pamięta
a jak sb przypomni to jest już bezużyteczna
bo nie nadaje się do niczego, jej stan materialny może nie do końca jest najgorszy
ale ona już nie ma wnętrza którym kiedyś przez całe wieczory potrafiła
tryumfować, zaspokajać potrzeby widzów
teraz to tylko stara zakurzona kukła, niepotrzebne nikomu
nikt już nikt nawet nie bd chciał na nią spojrzeć...
ale czy ze mną już tak jest
NIE !
ja już nie mam nic, nie mam osobowości, nie mam już nawet wnętrza
jest tylko częścią materialną, brak mi duszy
brak mi tego co najważniejsze- brak mi własnej siebie
ale jak to można zgubić samą sb? a jednak
z dnia na dzień stajesz się coraz bardziej obca sama sb
nie panujesz nad własnym wnętrzem,
nie masz świadomości co się z tb dzieje, próbujesz nad tym zapanować a to jest
coraz bardziej trudniejsze, masz wrażenie że sama dusisz się we własnym ciele
twoja dusza odłącza się od ciała tak jak ma to być przed śmiercią
jestem już umarła,
mogę funkcjonować ale czy to ma jakiś sens
czy ma sens życie bez siebie
to tak jak by żyć w obcym ciele, nie masz na niego wpływu
nie potrafisz go kontrolować
czujesz się jak byś żyła w podziemi do której nie dociera słońce
próbujesz bez usilnie wydostać się z tego syfu
ale
nie potrafisz, bo to całe bagno pcha cię coraz bardziej na dno
wstajesz upadasz i tak w kółko nie umiesz zmienić biegu zdarzeń
nagle widzisz światełko, drogowskaz, idziesz za nim z nadzieją na lepsze jutro
już dochodzisz do niego coraz coraz bliżej a masz wrażenie że ona się oddala
przyśpieszasz z myślą, że to już blisko a tu nagle coraz większe bagno
któro cię stacz a
masz dość i w końcu się poddajesz
umierasz żyjąc
Nie mam sił już pisać, nie mam sił żyć, nie mam na nic sił
Dobranoc kochani ;*