Moje oczy były zamknięte, na twarzy malował  mi się niepokój, jakby trwał we mnie strach przerażających wizji. Otworzyłam usta, ale nie wydobył się  żaden krzyk, jęk. Zastygłam, jakby ktoś wlał w moje ciało cały ogrom bólu. W końcu upadłam na kolana, całkowicie opadłam z sił. Mój krzyk przerwał ciszę nocy, kilka ptaków zerwało się z drzew z przerażenia. Miałam wrażenie, że moje serce krwawi, więc z całych sił przyłożyłam dłonie do miejsca, gdzie powinna być moja aorta i próbowałam zatamować krwawienie. I choć byłam fizycznie zdrowa, moje wnętrze dostało torsji. Moje uczucia umarły, odeszłam wraz z drewnem w kominku, które spala się na popiół.  Niektórzy zwą to miłością, inni przekleństwem

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz